Portal prowadzi Kancelaria
Babiaczyk Skrocki i Wspólnicy

Odpowiedzialność prawna za lajki na Facebooku

Nowe Technologie

Bezprecedensowy wyrok szwajcarskiego sądu, który ukarał internautę za „polajkowanie” obraźliwych treści na Facebooku rozpętał dyskusję na temat granic wolności słowa w Internecie. 45-letni mężczyzna został skazany na karę grzywny w wysokości 4 tysięcy franków szwajcarskich za polubienie zniesławiających komentarzy. Opisywany przypadek wzbudził wiele kontrowersji, ponieważ wyrok nie dotyczył ukarania za opublikowanie obraźliwego tekstu – a jedynie za aktywność jaką jest kliknięcie „lubię to”.

Podczas facebookowej dyskusji dotyczącej tego, które organizacje ochrony zwierząt powinny wziąć udział w wegańskim festiwalu ulicznym, oskarżono Erwina Kesslera – aktywistę działającego na rzecz ochrony zwierząt o rasizm i antysemityzm. Kessler, czując się pokrzywdzonym wpisami na jego temat, zdecydował się pozwać ponad 10 osób m.in. autorów komentarzy oraz wspomnianego mężczyznę, który zostawił „lajki” pod tymi wpisami. Według sądu rozstrzygającego sprawę bez znaczenia jest fakt czy treści pochodziły bezpośrednio od danej osoby, gdyż polubienie wpisu należy traktować jako znak poparcia i uczynienie danej opinii własną. Ponadto, sąd argumentował, że polajkowanie zniesławiających treści przyczynia się do rozpowszechniania „nieprawdziwych oskarżeń przeciwko pokrzywdzonemu, bez uzasadnionych powodów”.

Sąd orzekł, że oskarżony nie udowodnił, że komentarze, które polubił na Facebooku były prawdziwe. Nie pomógł mu nawet fakt, że Kessler został na mocy szwajcarskiego prawa w 1998 roku skazany na karę więzienia za dyskryminację rasową przez porównanie żydowskich rzezi rytualnych do praktyk Nazistów. Sąd uznał jednak, że wydarzenia sprzed niemal 20 lat nie oznaczają, że poszkodowany prezentuje aktualnie takie przekonania.

Jest to pierwszy przypadek, kiedy lajki na portalu społecznościowym zostały uznane za formę zniesławienia. Nietypowe orzeczenie wywołało wiele kontrowersji. Siła mediów społecznościowych powoduje, że publikowane tam treści rozpowszechniane są znacznie szybciej niż za pośrednictwem tradycyjnych środków przekazu i trafiają do szerszego kręgu odbiorców. Co za tym idzie, internetowe wpisy stanowiące naruszenie dobrego imienia mogą być dużo bardziej dotkliwe dla osoby, której dotyczą. Z drugiej strony istnieje ryzyko, że taki sposób postrzegania polubień i innych aktywności w mediach społecznościowych doprowadzi do zbyt daleko idącej ingerencji w wolność słowa. Obawiano się również, że precedens wywoła falę podobnych spraw w innych europejskich państwach.

Jak się okazuje, obawy nie okazały się całkowicie bezpodstawne, ponieważ we włoskim mieście San Pietro Vernotico rusza właśnie proces sądowy o zniesławienie lokalnych władz przez polubienie nieprzychylnego posta na Facebooku. Sprawa dotyczy publikacji z 2014 roku, w której autor krytycznie odniósł się do rządzącego wówczas burmistrza Pasquale Russo i kilku pracowników ratusza, którym zarzucono niewywiązywanie się z obowiązków i regularne nieprzychodzenie do pracy. Osoby opisane w tekście poczuły się obrażone i wniosły do sądu o ukaranie autora za zniesławienie. Prokurator po przeanalizowaniu sprawy uznał, że zniesławienia dopuścił się nie tylko autor treści, ale także osoby, które go „polajkowały”.

Wyrok w tej sprawie jeszcze nie zapadł, ale według włoskiego eksperta w dziedzinie przestrzegania prawa w sieci – adwokata Fulvio Sarzana, prawdopodobnie nie dojdzie do skazania, gdyż należałoby udowodnić, że czyn był dokonany z premedytacją. Tymczasem, według niego, czynność kliknięcia przycisku „lubię to” jest zazwyczaj dokonywana z automatu i nie stanowi wyrazu prezentowanych w rzeczywistym świecie poglądów.

Czy ukaranie za lajkowanie byłoby możliwe w Polsce?

Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, ochrona dobrego imienia może być udzielona nie tylko na gruncie prawa cywilnego, lecz także na drodze postępowania karnego. Przestępstwo zniesławienia, opisane w art. 212 Kodeksu karnego, stanowi pomawianie o postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć inną osobę w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Typ kwalifikowany przestępstwa zniesławienia wynika ze szczególnej formy działania sprawcy jaką jest publikowanie obraźliwych treści za pomocą środków masowego komunikowania, czyli np. w Internecie. Jest to podyktowane przekonaniem, że posłużenie się takimi środkami łączy się z wyższym stopniem szkodliwości społecznej, gdyż obszar "rażenia" takim przestępstwem jest znacznie bardziej obszerny, a co za tym idzie skutki naruszenia dobrego imienia sią bardziej dotkliwe dla poszkodowanego.

Warto zaznaczyć, że konstytucyjność wyżej wymienionego przepisu, była wielokrotnie kwestionowana i stała się przedmiotem rozważań Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał  uznał jednak, że wolność słowa, wolność prasy oraz innych środków społecznego przekazu nie może ograniczać ochrony czci, dobrego imienia i godności, a zatem cel leżący u podstaw regulacji przestępstwa zniesławienia jest uzasadniony.

Teoretycznie, można sobie zatem wyobrazić sytuację, w której w Polsce nastąpi skazanie za polubienie obraźliwego komentarza w mediach społecznościowych na wyżej wskazanej podstawie, choć do tej pory podobne sprawy nie trafiły jeszcze na polskie wokandy.

Podsumowując, zasięg działania Internetu powoduje, że ma on wyjątkowy charakter na tle innych środków społecznego przekazu. Nasze wypowiedzi w mediach społecznościowych nie pozostają bez śladu i nawet tak błaha aktywność jak „zalajkowanie” posta może w niektórych przypadkach doprowadzić do odpowiedzialności prawnej. Nie ma wątpliwości, że naruszenie dobrego imienia powinno być sankcjonowane również w Internecie, jednak każdą sytuację należy oceniać rozsądnie, mając na uwadze, że wirtualna przestrzeń powinna stanowić miejsce swobodnej wymiany poglądów oraz realizacji wolności słowa i prawa do informacji. 

Autor: Karina Wronka

Masz ciekawy temat?

SKONTAKTUJ SIĘ